11 września 2014


Wybierając kierunki naszych wojaży ważnym kryterium jest "nowość". Jest tyyyle nieznanych nam jeszcze miejsc na świecie, tyle państw, regionów i zakamarków, których jesteśmy ciekawi, że nowe wygrywa nad odwiedzonym "starym". Możliwość odwiedzenia zakątka dalekiego domowi po raz drugi pojawiała nam się jednak w Panamie, po prawie pięciu latach. W Sapzurro, małej osadzie znajdującej się na kolumbijsko-panamskiej granicy, zaczęliśmy naszą południowoamerykańską przygodę pięć lat temu, było to pierwsze miejsce, które odwiedziliśmy na kolumbijskiej mapie po załatwieniu motoru. Pierwsze zetknięcie z latynoską kulturą, pierwsze nurki po długiej przerwie, jedyne dni na rajskiej plaży w ciągu 8 miesięcy spędzonych w Ameryce Południowej. No co tu dużo mówić, duży sentyment.

Byliśmy ciekawi jak zmieniła się ta przygraniczna mieścina w ciągu ostatnich lat i jak my ją odbierzemy. Wiele miesięcy spędzonych w drodze od naszej ostatniej wizyty daje nam inną perspektywę patrzenia na świat. I wiecie co? Wnioski po naszym pobycie w Sapzurro mamy dwa i nie są one bardzo odkrywcze. Po pierwsze Kolumbijczycy stali się niemniej otwarci i serdeczni niż kiedyś, lubimy tych ludzi przeogromnie i dobrze czujemy się w tym kraju bardzo. A po drugie - jak chcecie zobaczyć miejsca dziewiczo piękne pakujcie plecak teraz a nie za 5 lat. Sapzurro zmieniło się w tym czasie zauważalnie. Rozrosły się hotele i restauracje, w panamskim La Miel wyrastają pierwsze ośrodki dla turystów, podniósł się znacznie poziom wody przez co plaże krótsze i mniej urokliwe, jakoś tak inaczej się zrobiło. Tylko cały transport odbywa się dalej motorowymi łódkami, skaczącymi na falach jak na dobrym rollercoasterze. I droga z Sapzurro do Capurgany jest dalej tak samo pusta i po deszczu robi się niemniej błotnista niż pięć lat temu. No i my nie zmieniliśmy naszego luźnego stosunku do tej ścieżki. 5 lat temu męczyliśmy się brakiem wody idąc w upale przez dżunglę, teraz dla odmiany wodę wzięliśmy, ale nasze klapeczki grzęzły w błocku, stopa wyjeżdżała z buta, a but z błota i skończyliśmy podejście na bosaka.

Fajną sentymentalną podróż mieliśmy w Sapzurro. Po tych kilku dniach stwierdzamy, że nowe nie musi być lepsze od starego. Bo stare przy kolejnych odwiedzinach daje nowe doznania wzbogacone o weryfikację wspomnień.  W naszą kolejną podróż wybierzemy się pewnie w nowe miejsca, ale kiedyś nadejdzie moment powrotu w znane już miejsca i już się na to cieszymy.

Basta zaparkowana w zatoce Sapzurro


Spacer przez Sapzurro



W drodze z Sapzurro do Capurgany

Kokos z papają



Na plaży w La Miel

Transport łódkowy Sapzurro - Capurgana

A tu już na bardziej zatłoczonej łódce z Capurgany do Turbo


Magda

Sapzurro / La Miel

Wysłano z ultrabooka Asus UX42VS