- Fajnie, że przyjechaliście
tutaj, ale powinniście pojechać nad Morze Kaspijskie! Tam to jest
pięknie. Wszędzie dżungla, roślinność jak w Europie –
słyszliśmy przez cały Iran.
I mieliśmy do tego bardzo sceptyczny
stosunek. Dżungla w Europie? Nie za bardzo. Dżungla na pustyni?
Nieprawdopobne!
- Ludzie w Iranie nazywają tu
dżunglą kępke drzewek przy mikro potoku na pustyni. Więc na
pewno nad Morzem Kaspijskim jest podobna „dżungla” - myśleliśmy
sobie.
Po drodze wyniknęły różne problemy,
które zmusiły nas do zmiany marszruty przez Iran. Zamiast przez
Yazd i Tabas do Mashhadu, wróciliśmy do Teheranu i stąd przez góry
ruszyliśmy nad Morze Kaspijskie, coby dzieci się choć przez chwilę
nad wodą pobawiły.
Z Teheranu kierujemy się w stronę
wulkanu Damavand – najwyższego szczytu Iranu, którego szczyt
sięga powyżej 5000 mnpm. Krajobraz zmienia się w coraz bardziej
wysokogórski. Strome zbocza, a droga pnie się coraz wyżej i wyżej.
Jest pięknie, to zdecydowanie jedna z naszych najpiękniejszych dróg
w Iranie. Tylko gdzie ta dżungla? Zrobiło się chłodniej, ale
roślinności bujnej jak nie było tak nie ma. Zjeżdżamy w dół i
pewnym momencie dzieje się coś niesamowitego. Przejeżdżamy tunel
i po jego drugiej stronie robi się zielono. Po pustynno-skalistych
górach nie pozostało ani śladu. Dżunglą byśmy tego nie nazwali,
ale jest zielono, bardzo zielono!
Razem z nami nad Morze Kaspijskie
jedzie tłum samochodów. Momentami stoimy w korku jak w Majówke na
Zakopiance. Nadkaspijska dżungla jest celem wakacyjnym numer jeden
Irańczyków, a właśnie świętujemy koniec ramadanu i mamy z tej
okazji długi weekend. Tysiące Teherańczyków zapakowało więc
koce piknikowe i namioty na dach swoich aut, trzy pokolenia rodzinki
wpakowały się na tylne siedzenie i jadą na nadmorski wypoczynek.
Sama nadkaspijska plaża do bardzo
urokliwych nie należy. Ciemny piasek, sporo śmieci, po plaży co
chwila przejeżdża nam pod nosem motor, quad albo inny mechaniczny
pojazd kołowy, którego nazwać nawet nie potrafimy. Plaża pełna,
jak w centrum Władka, z tym że wszechobecne wiatrochrony, czy też
parawany w Iranie zastąpiono namiotami. Irańczycy kochają namioty
i zabierają je ze sobą wszędzie. Zastanawiam się nad
funkcjonolnością namiotów na plaży – cień dają, owszem, ale
przecież w nich w ogóle nie wieje, więc jak ci ludzie dają w nich
radę nie mam pojęcia. Na plaży można wypożyczyć parasole.
Wypożyczamy więc jeden, jako jedyni w polu widzenia. Nasze miejsce
plażowania można więc rozpoznać z kilometra :)
Na irańskiej plaży nie można
kobietom paradować w kostiumach – to oczywistość. Mężczyznom
nie można pokazywać gołej klaty, szorty są tu natomiast
dozwolone. Do wody na otwartej plaży mężczyźni wchodzą więc na
wpół ubrani, kobiety – całkowicie. Dla tych, którzy chcieliby
popływać w strojach do tego przeznaczonych przewidziano
rozwiązanie. W odległości 200 metrów rozstawiono dwie kryte
strefy. Ogromny parawanowy mur osłania plażę i fragment morza.
Mężczyzn można „podejrzeć” - od strony morza parawanu tu
brak. Kobiety są natomiast szczelnie osłonięte ze wszystkich
stron, oko gapia nie da rady dostrzec nawet malutkiego fragmentu
kobiecego ciała. Ciekawa jestem, co się dzieje za parawanem.
Idziemy więc z Ignasiem na spacer wzdłuż uderzających w nas fal.
A za parawanem … wrażenia jak z tureckich gorących źródeł.
Połowa kobiet topless, w bieliźnie, jakiż to kontrast z tym co po
drugiej stronie muru... Kilka razy w ciągu dnia przyjeżdża na
plażę policja, skontrolować obyczaje obywateli. Kobiety ubrane jak
należy, do nich się przyczepić nie można. Ale kilku facetów, w
tym Michał, latają bez koszulek. No więc wyłapali wszystkich
pół-golasów i miło, ale stanowczo, zwrócili uwagę, żeby się
doodziać.
- Olej ich! - krzyczy do nas z
namiotu obok Pan, również z gołą klatą. - To sztywniaki, nie ma
co się nimi przejmować. Oni sobie, my sobie.
To ostatnie zdanie jest jedną z
kwintesencji dzisiejszego Iranu.
Idealne nad Morzem Kaspijskim są dwie
rzeczy – (1) temperatura (30-32 stopnie w cieniu i wietrzyk) i (2)
samo morze. Po okropnych upałach irańskiej pustyni, kiedy powietrze
parzyło w drogi oddechowe, przeżywamy rewelacyjne orzeźwienie.
Morze ma idealną temperaturę, niewielkie fale i długo nie robi się
głęboko, więc Ignaś cały dzień skacze po falach i tyle go
widziano. A my możemy obserwować jego zabawy bez stresu, że zaraz
się zapomni i któraś większa go porwie.
Podobno wybrzeże Morza Kaspijskiego
fajniejsze jest w okolicach Raszt. Nie przetestowaliśmy tej opcji,
niemniej pomysł z wypadem tam uznajemy za bardzo udany. Nie wiem czy
poleciałbym to miejsce bezdzietnym, raczej nie, ale dla małych
pływaków i rodziców, którzy tymże pływakom przyjemność chcą
sprawić – miejsce super!
|
Tak wygląda każde stanowisko rodzinne na plaży: namiot, butle do gotowania i dywany przed wejściem |
|
Herbatki i na plaży nie może zabraknąć |
|
Iran to pierwszy odwiedzony przez nas kraj, w którym siatkówka jest ważniejszym sportem niż piłka nożna. Musieli przeżywać przegraną z nami w Rio, oj musieli. |
|
Kobitki się chłodzą |
|
Ta niesforna chusta... |
|
Pełnia szczęścia |
|
Ignaś na tym zdjęciu też jest :) |
Post napisaliśmy na notebooku Asus UX301L