15 kwietnia 2014


Puste jest to Belize. Na mapie wygląda znaczenie na bardziej zaludnione miejsce, z wieloma drogami, miastami i miasteczkami. Tymczasem jedziemy główną drogą łączącą północ z południem kraju, ruch prawie zerowy, na prawo łąka, na lewo łąka i pustka. Odbijamy w lewo, od razu kończy się asfalt, łąki i drzewa dookoła, czasami bardzo zielono i dżunglowo się robi, czasami jakiś dom się w tej zieleni zaplącze. Mniejszych miasteczek z mapy czasami nawet nie zauważamy, te większe wyglądają jak kilkadziesiąt luźno zbitych do kupy domów. W stolicy - Belmopanie trzeba się skupić wjeżdżając do miasta, jeśli szuka się czegoś konkretnego. ledwie przekroczysz granicę miasta już jesteś poza nim. Kilka skrzyżowań, osiem ambasad, kilka sklepów prowadzonych przez ledwo mówiących po angielsku Chińczyków, boisko, szpital, jakieś stacje benzynowe, luźno rozrzucone domy. I tyle.

Małe jest to Belize. Po Stanach i Meksyku trzeba nauczyć się zupełnie inaczej patrzeć na mapę. W jeden dzień można bez większego wysiłku przejechać kraj z północy na południe.

Zielone jest to Belize. Intensywnie wracają wspomnienia z Laosu, tam też tak zielono było. Zieleń w Belize kipi swoimi najbardziej intensywnymi odcieniami. Droga przeciska się czasami przez dwie zielone ściany dżungli, otwieramy okna w samochodzie i słyszymy tyle cykad, ptasich ćwierków, pohukiwań.


W związku z powyższym, po postoju w pierwszym mieście o wdzięcznej nazwie - Orange Walk w miastach się nie zatrzymujemy, bardzo szybko przenosimy się na samo południe do pagórowatego dystryktu Toledo, w którym dużo tego co w Belize najpiękniejsze - zieleni! Mijamy kolejne indiańskie wioski i chętnie się w nich zatrzymujemy, na krótkie spacery. Proste domki kryte suszonymi liśćmi palmowymi, zadbane obejścia, przeróżne kwiaty, w kolorach przeróżnych i taaaacy sympatyczni ludzie, Poza wioskami, takimi do-poplątania-się dużo w Toledo jest jaskiń, wodospadów i rzek, w których można zapomnieć o gorącym powietrzu dookoła. Jest tylko jeden problem - w zdecydowanej większości miejsc płaci się sporo za wstęp, bo to park narodowy, rezerwat lub prywatna własność.

Zdecydowanej większości - ale nie wszędzie! Taką jaskinią, którą można odwiedzić bezpłatnie jest na przykład Blue Creek. Piękne miejsce, wielka, wysoka jama w skale, z której wypływa rzeka. Latarka na głowę, hop do wody i żabką w ciemne czeluści jaskini...? Byłoby super, tylko ... jest Ignaś. Na plecy żabką go nie weźmiemy, z pontonu by zaraz wyraczkował (a i tak go oczywiście nie mamy), można by na zmianę, ale ja bez Michała się boję. No właśnie, podróżowanie z dzieckiem jest piękne, ale inne. Nie wszystko się da "po staremu". I dobrze! Tyle mamy nowych wrażeń dzięki Ignasiowi, że ani przez chwilę nie tęsknimy za tym, co kiedyś i niemożność odwiedzenia jaskini przyjmujemy za oczywistą część nowego układu. Przy wejściu do jaskini też jest pięknie i dla samego zanurzenia stopy warto tam się przejść.







Na noc zatrzymujemy się w kolejnej indiańskiej wiosce. Jeden z domów został tam przygotowany specjalnie dla przyjezdnych. Bez światła, w drewnianej chałupie z palmowymi liśćmi na dachu i baniakiem wody na zewnątrz - bardzo klimatyczna to noc. Wieczorem ludzie z okolicy gromadzą się przed naszym domem. Ignaś przeszczęśliwy, że ma towarzystwo - zasuwa po trawie, gania za psem, zaczepia dzieci radośnie pokrzykując. My rozmawiamy z rodzicami, o życiu w wiosce na południu Belize, o tym, że dobrze im tutaj, w prostym życiu w zgodzie z naturą. Nie chcą tej asfaltowej drogi, którą rząd przy pomocy funduszy z Tajwanu buduje właśnie przez środek wioski, żeby utworzyć nowe przejście graniczne z Gwatemalą. Nie chcą odwiertów ropy, bo zasoby niewielkie, pieniądze dla społeczności żadne, a wpływ na przyrodę ogromny. A po zachodzie słońca, kiedy każdy udał się już do swojego domu, siadamy we trójkę, przy małym stole i w świetle świeczki wcinamy kolejne pomarańcze. I żeby dopełnić Ignasiowi szczęścia urządzamy mu kąpiel w znalezionym wiadrze. Idealny byłby to nocleg, naprawdę idealny, gdyby nie gniazdo mrówek, ukryte w trawie, tuż przed domem. Cały wieczór obchodziliśmy je dookoła, zupełnie nieświadomi. Rano jednak nasz odkrywca wiedział, gdzie pomaszerować, żeby znaleźć coś nowego. Tyle ukąszeń w życiu nie widziałam na jednym człowieku. Lokalni ludzie mówią jednak, że ugryzienie mrówki to zdrowie, a tylu mrówek to wielki zdrowotny kopniak [pewnie chcieli nas pocieszyć, podziałało!]. A na bąble najlepszy aloes. Wysmarowaliśmy więc Ignaśka aloesem i pojechaliśmy dalej, zobaczyć, co słychać w regionie o jakże pieknej nazwie - San Ignacio.


Przed naszym "domem" 


Kąpiel w wiadrze

Po spotkaniu z mrówkami

Więcej zdjęć:
Belize


Magda

Wysłano z ultrabooka Asus UX42VS

7 komentarzy :

  1. mala podpowiedz dla Was:
    1. nie bojcie sie wyzszego ISO niz 1000 - macie swietny aparat ktory spokojnie poradzi sobie z ISO rzedu 6400 a lepiej miec lekkie ziarno na fotce niz gdy fotka jest nieostra (przy slabym swietle podwyzszajac iso mozna zarowno zmniejszyc przyslone jak i skrocic migawke co da ostrzejsze zdjecia)
    2. robiac portrety, szczegolnie malucha, przy przyslonie < 5 zawsze lapcie punkt ostrosci na oko - zdjecie beda wygladac lepiej niz gdy glowa jest rozmyta a trawa pod stopami jest ostra

    podziwiam i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki nasz anonimowy czytelniku za rady! Bedziemy starali sie skorzystac :)

      Usuń
  2. ostatnia fota... cały madziulowy foch... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałabym Kasia większego focha gdyby mnie 100 mrówek ugryzło :) I tak był dzielny.

      Usuń
  3. cześć! nie znamy się ale ostatecznie zdecydowałem! (zainspirowaliście mnnie) zabieram 1,5 roczną Maję i do Indonezji za niedługo! Zrywam z głupimi planami na europę. Jak zobaczyłem Waszego synka we wiaderku - więcej nie trzeba- obraz mówi - DA SIĘ i uśmiech ciśnie się na usta. Powodzenia i jak macie ochotę na porady (bo wiek podobny) piszcie - j_dobrzanski@interia.pl z Wrocławia. POWODZENIA DLA WAS!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło nam to usłyszeć!!! A radami z chęcią się podzielimy, tylko daj znać nam jakie masz / macie dylematy :) Powodzenia!!!

      Usuń
    2. I jeszcze jedno - Indonezja marzy nam sie od dawna, będziemy ciekawi wrażeń :)

      Usuń