8 czerwca 2014


Nie sukienka, a napój w filiżance. Nasza wielka słabość i ceremonia każdego dnia. Nie potrafiłam ani nie chciałam odmawiać sobie jej w ciąży, nie zrezygnowałam z niej i w czasie karmienia. A w Ameryce Centralnej? I tu staramy się tą jedną dziennie wypić. Pomimo przebywania w regionach żyjących z uprawy kawy rzadko się nią wyjątkowo delektujemy,, pewnie dlatego że najlepsze ziarna idą na eksport, a te które zostają serwowane są w raczej lurowaty amerykański sposób. Zdarzyło się nam jednak po drodze kilka kawowych perełek, Ignasia drzemka na worku z kawą lub konstrukcji z krzeseł mogła wówczas trwać dla nas baaardzo długo. Kilka razy byliśmy już w kawowych regionach, jeszcze nigdy nie udało nam się jednak odwiedzić plantacji i porozmawiać z uprawiającymi ziarna. Próbowaliśmy w Gwatemali, chcieliśmy zahaczyć o pole kawy w Salwadorze i Hondurasie, ale nigdy nie było po drodze, była akurat niedziela, nie chcieli nas wpuścić itd. W Nikaragui, kraju produkującym najmniej kawy w regionie obok Kostaryki, dopięliśmy swego.

Wyszło trochę przez przypadek. Wjechaliśmy do Nikaragui od strony regionu kawy, gdzie większość ludzi żyje z uprawy najbardziej pożądanego ziarna. Uprawę kawy rozpoczęli tu w XIX wieku Niemcy! Przyjechali do Nikaragui w czasach gorączki złota, ale ponieważ poszukiwania cennego kruszca nie wypaliły, zasadzili krzaczki kawy i to właśnie z ziarna a nie sztabek złota zaczął żyć region. Rozglądaliśmy się dookoła, gdzie by tu można było przystanąć, pospacerować w kawowych krzakach, pogadać. Wyszukaliśmy w końcu plantację, która wydała nam się ciekawa i byśmy tam dojechali, gdyby nie autostop. W jadłodajni, w której jedliśmy obiad, kucharka zapytała nas, dokąd jedziemy. Odpowiedzieliśmy, że na plantację kawy, na co ona, czy nie moglibyśmy podwieźć tam jej córki chrzestnej, która przyjechała do miasta na zakupy. Mieszka w pobliżu. Pewnie, ze możemy, więc jedziemy! Córka chrzestna twierdziła, że zna plantację, na którą chcieliśmy pojechać, ale tak nas pokierowała, przez przypadek zajeżdżając pod swój dom, że zupełnie nie po drodze było nam się wracać. Rozczarowanie moje było niemałe, skręciliśmy więc na pierwszą spotkaną plantację. Finca El Jaguar jest olbrzymia, na jej posesji znajduje się też miejsce, w którym można się przespać, są degustacje kawy, oprowadzanie, wycieczki, oglądanie ptaków itp. Wszystko trzeba jednak rezerwować z wyprzedzeniem, czego i tak byśmy nie zrobili, bo to zdecydowanie nie nasze widełki cenowe. Pracownicy plantacji byli jednak na miejscu, zaciekawieni nami a my nimi opowiedzieli o kawie wszystko, a i na degustację zaprosili, wszystko za uśmiech i miłe popołudnie.

Finca El Jaguar uprawia kawę arabicę, 100% zbiorów trafia do odbiorcy w Stanach. Kilka lat temu całość plantacji spełniała kryteria kawy organicznej, cena była znacznie większa, ale i bardzo trudno było dostarczać kawę wysokiej jakości. Brak nawozów wyjaławia krzaki, przez co po 5-6 latach kawa przestaje spełniać odpowiednie jakościowe normy. Właściciele zrezygnowali więc z produktu organicznego, zachowując certyfikat Rainforest Alliance, który m.in.: zabrania stosowania wielu toksycznych nawozów oraz wymaga prowadzenia uprawy częściowo krytej. Chodzi o to, że określona część plantacji kawy musi być porośnięta innymi gatunkami roślin, aby zagwarantować większą bioróżnorodność. Na niskich wysokościach sadzenie wyższych drzew pośród krzaków kawy uzasadnione jest ochroną owoców przed nadmiernym promieniowaniem. Na większych wysokościach nie ma takiej potrzeby, rodzi się z kolei ryzyko grzybiej zarazy. W całym regionie kawowym w Nikaragui wzdłuż dróg reklamują się producenci substancji zabijających grzyby, w niektórych miejscach doszło bowiem do prawdziwych plag,w których padły wszystkie krzaki kawy. Biorąc pod uwagę fakt, że młoda sadzonka potrzebuje około 4 lat na wydanie pierwszych plonów, śmierć całej plantacji to wielka finansowa katastrofa dla ludzi z niej żyjących. W Nikaragui ziarenka kawy zbierane są ręcznie. Strasznie żmudna to praca, ale ludzie się cieszą, że ich pracy nie wyparły maszyny jak w Brazylii. Za jedno wiadro właściciele płacą w zależności od roku około 1,2 USD, sprawny zbieracz jest w stanie dobić do 7-8 kubłów na koniec dnia. Na zbiory przychodzą też żony i dzieci, wyobraźcie więc sobie, jak dużo są w stanie zarobić całe rodziny na zbieraniu kawy... - mówił nam z uznaniem pracownik plantacji. Zbierane są tylko ziarenka czerwone, idealnie dojrzałe. Następnie kawa przechodzi gruntowne płukanie, usuwana jest skórka i miąższ, po czym odbywa się proces suszenia. Wszystko ma wpływ na finalny smak kawy - dojrzałość owoców, dokładność płukania, równomierność i długość suszenia, otoczenie, w którym jest przechowywana. Wszystkie niuanse znane są producentom najbardziej wyrafinowanych małych czarnych. Może będę trochę ignorantem, ale złożoność czynników trochę przypomina produkcję win, niewiele ma jednak kawa wspólnego z winem gdy chodzi o snobizm i napuszenie przemysłu. I mam wrażenie, że wynika to trochę marketingowego ambarasu.

W Nikaragui kawa właśnie kwitnie. Czerwone ziarenka będą dopiero za 8 miesięcy



Magda

Wysłano z ultrabooka Asus UX42VS

0 komentarze :

Prześlij komentarz