25 marca 2014




Wielu specjalistów twierdzi, że cywilizacja Majów była najbardziej imponującą ze wszystkich przedhiszpańskich w obu Amerykach. Majowie zbudowali bez użycia koła, czy maszyn, w III-IX wieku sporą sieć miast, odkryli wiele w dziedzinie astronomii, czy matematyki. Znawcami cywilizacji Majów nie jesteśmy, ani wielkimi fanami ruin z reguły również nie. Dlatego nie będziemy przepisywali tu informacji, które możecie przeczytać w przewodnikach. Opowiemy Wam zupełnie amatorsko nasze wrażenia z pierwszych wizyt w miastach Majów.

Największe wrażenie robi na nas rozmiar cywilizacji Majów. Większość z Was słyszała pewnie o ruinach Chitchen Itza, niektórzy znają Palenque, Tulum, Tikal, czy Copan. To tylko maleńka cząstka miast, które pozostawili po sobie Majowie. Bardzo maleńka. Cywilizacja Majów obejmowała obszar Jukatanu, Chiapas, Belize, sporą część Gwatemali i fragment Hondurasu. I na całym tym terytorium można dzisiaj zobaczyć ruiny. Znaki prowadzące do nich są po prostu wszędzie. Ruiny stoją przy autostradach, na plażach, na rynkach małych miast, w dżungli, w polu. Ogrom ruin. Jakby chcieć zobaczyć je wszystkie można by tu spędzić dobre miesiące. W samych ruinach. A trzeba dodać, że spora ich część jest wciąż niewygrzebana spod ziemi, nie zdjęto z nich jeszcze konarów drzew ani bogactwa flory tutejszej dżungli. W wielu miejscach, czasami przy prostej drodze widzieliśmy pracujących archeologów. Wielka była cywilizacja Majów, naprawdę wielka.

Odwiedziliśmy na razie dwa miasta Majów – ukryte w dżungli przy granicy z Gwatemalą Yaxchilan i Palenque. Do pierwszych ruin nie poprowadzono drogi, jedyny dojazd tam prowadzi rzeką, oddzielająca dwa państwa. Rzeką płynie się godzinę w jedną stronę, przez to więc, że potrzeba odrobiny wysiłku, żeby tam dotrzeć, mało ludzi spotyka się na miejscu. Podróż łódką dodaje sporo kolorytu ruinom, na brzegu można spotkać między innymi grzejące się krokodyle – atrakcja sama w sobie. W Yaxchilan najbardziej podobało nam się położenie. Daleko od miast, zakopane w dżungli, nad rzeką, z niesamowitymi dźwiękami natury. Od ptaków i cykad, po najgłośniejsze małpy – wyjce. Przy jednej z pozostałości świątyń Majów spotkaliśmy ich całe stado. Łatwo można zrozumieć, skąd ich nazwa. Ale dały koncert. Wycia oczywiście.

W drodze do Yaxchilan. Ignaś zawinięty w kokon jak prawdziwe meksykańskie dziecko






W Palenque trochę zabił nas upał. Pięknie wyglądały te świątynie i pałace na tle dżunglowej ściany. Z przeziębieniem i kichaniem co dwie minuty trudno mi było jednak doceniać to co widzę. Niestety czasami trudno jest mi wyobrazić siebie za biurkiem i doceniać tu i teraz. Jedynymi miejscami, w których dało się oddychać były wnętrza budynków. Wyobrażam sobie, że taki władca Majów musiał nie chcieć z nic wychodzić. Przynajmniej w takie dni, jak ten nasz w Palenque. Z naszej wizyty w ruinach Palenque korzystał na całego Ignaś, który zaczął wstawać i zaczyna uwielbiać nie tylko raczkować, ale i się wspinać. Warunki do raczkowania idealne. Zero śmietków, a trawa jakby zaimportowana z angielskich dziedzińców. Ignaś wspinał się więc na wszystkie tablice informacyjne, biegał raczkując, podpierał o schody Majów, wstawał i był najbardziej niepocieszony w świecie, kiedy podnosiliśmy go na ręce, żeby przejść trochę do przodu.







Na koncercie w mieście Palenque. Pięknie grali w czwórkę na marimbie!
Ruiny miast Majów zostały bardzo „elegancko” przygotowane do zwiedzania. Czasami mieliśmy wrażenie, że zostały aż trochę odbudowane, żeby pomóc wyobraźni zwiedzających. Równe ścieżki, krótkie trawniki, barierki, metalowe podkładki pod ścieżki w niektórych miejscach, żeby się nie poślizgnąć, cement gdzieniegdzie. Trochę za dużo ingerencji dzisiejszego człowieka w pozostałości po wielkich miastach Majów. Takie przynajmniej jest moje wrażenie.

Więcej zdjęć:
Yaxchilan & Palenque


Magda

Wysłano z ultrabooka Asus UX42VS

1 komentarz :

  1. Tak, Palenque jest już trochę przystosowane do ruchu turystycznego. Ale jeśli ma się więcej czasu to można znaleźć tam jeszcze miejsca prawie nieodkryte. Gorąco, wilgotno, zielono i dużo przestrzeni - to głównie pamiętam. Są też ciekawe stoiska z pamiątkami przy wejściu - część robiona również ręcznie. Bardzo przyjemne miejsce.

    OdpowiedzUsuń