20 sierpnia 2016


- Fajnie, że przyjechaliście tutaj, ale powinniście pojechać nad Morze Kaspijskie! Tam to jest pięknie. Wszędzie dżungla, roślinność jak w Europie – słyszliśmy przez cały Iran.

I mieliśmy do tego bardzo sceptyczny stosunek. Dżungla w Europie? Nie za bardzo. Dżungla na pustyni? Nieprawdopobne!

- Ludzie w Iranie nazywają tu dżunglą kępke drzewek przy mikro potoku na pustyni. Więc na pewno nad Morzem Kaspijskim jest podobna „dżungla” - myśleliśmy sobie.

Po drodze wyniknęły różne problemy, które zmusiły nas do zmiany marszruty przez Iran. Zamiast przez Yazd i Tabas do Mashhadu, wróciliśmy do Teheranu i stąd przez góry ruszyliśmy nad Morze Kaspijskie, coby dzieci się choć przez chwilę nad wodą pobawiły.

Z Teheranu kierujemy się w stronę wulkanu Damavand – najwyższego szczytu Iranu, którego szczyt sięga powyżej 5000 mnpm. Krajobraz zmienia się w coraz bardziej wysokogórski. Strome zbocza, a droga pnie się coraz wyżej i wyżej. Jest pięknie, to zdecydowanie jedna z naszych najpiękniejszych dróg w Iranie. Tylko gdzie ta dżungla? Zrobiło się chłodniej, ale roślinności bujnej jak nie było tak nie ma. Zjeżdżamy w dół i pewnym momencie dzieje się coś niesamowitego. Przejeżdżamy tunel i po jego drugiej stronie robi się zielono. Po pustynno-skalistych górach nie pozostało ani śladu. Dżunglą byśmy tego nie nazwali, ale jest zielono, bardzo zielono!

Razem z nami nad Morze Kaspijskie jedzie tłum samochodów. Momentami stoimy w korku jak w Majówke na Zakopiance. Nadkaspijska dżungla jest celem wakacyjnym numer jeden Irańczyków, a właśnie świętujemy koniec ramadanu i mamy z tej okazji długi weekend. Tysiące Teherańczyków zapakowało więc koce piknikowe i namioty na dach swoich aut, trzy pokolenia rodzinki wpakowały się na tylne siedzenie i jadą na nadmorski wypoczynek.

Sama nadkaspijska plaża do bardzo urokliwych nie należy. Ciemny piasek, sporo śmieci, po plaży co chwila przejeżdża nam pod nosem motor, quad albo inny mechaniczny pojazd kołowy, którego nazwać nawet nie potrafimy. Plaża pełna, jak w centrum Władka, z tym że wszechobecne wiatrochrony, czy też parawany w Iranie zastąpiono namiotami. Irańczycy kochają namioty i zabierają je ze sobą wszędzie. Zastanawiam się nad funkcjonolnością namiotów na plaży – cień dają, owszem, ale przecież w nich w ogóle nie wieje, więc jak ci ludzie dają w nich radę nie mam pojęcia. Na plaży można wypożyczyć parasole. Wypożyczamy więc jeden, jako jedyni w polu widzenia. Nasze miejsce plażowania można więc rozpoznać z kilometra :)

Na irańskiej plaży nie można kobietom paradować w kostiumach – to oczywistość. Mężczyznom nie można pokazywać gołej klaty, szorty są tu natomiast dozwolone. Do wody na otwartej plaży mężczyźni wchodzą więc na wpół ubrani, kobiety – całkowicie. Dla tych, którzy chcieliby popływać w strojach do tego przeznaczonych przewidziano rozwiązanie. W odległości 200 metrów rozstawiono dwie kryte strefy. Ogromny parawanowy mur osłania plażę i fragment morza. Mężczyzn można „podejrzeć” - od strony morza parawanu tu brak. Kobiety są natomiast szczelnie osłonięte ze wszystkich stron, oko gapia nie da rady dostrzec nawet malutkiego fragmentu kobiecego ciała. Ciekawa jestem, co się dzieje za parawanem. Idziemy więc z Ignasiem na spacer wzdłuż uderzających w nas fal. A za parawanem … wrażenia jak z tureckich gorących źródeł. Połowa kobiet topless, w bieliźnie, jakiż to kontrast z tym co po drugiej stronie muru... Kilka razy w ciągu dnia przyjeżdża na plażę policja, skontrolować obyczaje obywateli. Kobiety ubrane jak należy, do nich się przyczepić nie można. Ale kilku facetów, w tym Michał, latają bez koszulek. No więc wyłapali wszystkich pół-golasów i miło, ale stanowczo, zwrócili uwagę, żeby się doodziać.

- Olej ich! - krzyczy do nas z namiotu obok Pan, również z gołą klatą. - To sztywniaki, nie ma co się nimi przejmować. Oni sobie, my sobie.
To ostatnie zdanie jest jedną z kwintesencji dzisiejszego Iranu.

Idealne nad Morzem Kaspijskim są dwie rzeczy – (1) temperatura (30-32 stopnie w cieniu i wietrzyk) i (2) samo morze. Po okropnych upałach irańskiej pustyni, kiedy powietrze parzyło w drogi oddechowe, przeżywamy rewelacyjne orzeźwienie. Morze ma idealną temperaturę, niewielkie fale i długo nie robi się głęboko, więc Ignaś cały dzień skacze po falach i tyle go widziano. A my możemy obserwować jego zabawy bez stresu, że zaraz się zapomni i któraś większa go porwie.

Podobno wybrzeże Morza Kaspijskiego fajniejsze jest w okolicach Raszt. Nie przetestowaliśmy tej opcji, niemniej pomysł z wypadem tam uznajemy za bardzo udany. Nie wiem czy poleciałbym to miejsce bezdzietnym, raczej nie, ale dla małych pływaków i rodziców, którzy tymże pływakom przyjemność chcą sprawić – miejsce super!



Tak wygląda każde stanowisko rodzinne na plaży: namiot, butle do gotowania i dywany przed wejściem


Herbatki i na plaży nie może zabraknąć

Iran to pierwszy odwiedzony przez nas kraj, w którym siatkówka jest ważniejszym sportem niż piłka nożna. Musieli przeżywać przegraną z nami w Rio, oj musieli.

Kobitki się chłodzą


Ta niesforna chusta...

Pełnia szczęścia

Ignaś na tym zdjęciu też jest :)


Post napisaliśmy na notebooku Asus UX301L

3 komentarze :

  1. Zaczytuję się i bardzo ale to bardzo podoba nam się z Renią ta relacja. A miejsca tez super są ciekawe i pięknie utrwalone obiektywem.

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe, nas też wszyscy zapraszali nad morze Kaspijskie i do tamtejszej "dżungli" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Edukacyjno przyrodniczy ten wpis. Ale takie właśnie lubie, jestem wielbicielem wszelkich podrózy i blogow podróżniczych. Zawsze można dowiedzieć sie czegoś nowego. Swoją drogą nie spodziewałem sie, że maja tam tak ładne plaże.

    OdpowiedzUsuń